Ksiądz Jan Bosko, pełen zasług i w opinii świętości odszedł do Pana 31 stycznia 1888 roku w Turynie. Beatyfikował go w roku 1929 i kanonizował w pięć lat później papież Pius XI, nazywając św. Jana "księciem wychowawców". Święty Jan Bosko jest patronem wychowawców katolickich, także patronem terminatorów różnych zawodów 10. roku po Chrystusie i legitymował się obywatelstwem rzymskim. Działalność rozpoczął ok. 33 roku naszej ery i trwała ona do momentu jego stracenia w Rzymie (pomiędzy 63 i 67 r.). Paweł sprzeciwiał się ograniczaniu misji głoszenia Ewangelii do narodu żydowskiego, przez co przylgnął do niego przydomek ‘apostoła narodów’. Odczytanie i analiza opowiadania o życiu św. Stanisława Kostki: Święty Stanisław Kostka urodził się w 1550 roku w Rostkowie koło Przasnysza. Był synem szlachcica. Pochodził ze znanego w Polsce rodu. Jego ojciec, Jan Kostka był kasztelanem zakroczymskim. Jako syn swych czasów posiadał ducha rycerskiego i chciał go zaszczepić Św. Adrian obserwując prześladowanych chrześcijan sam zaczął wierzyć w Chrystusa za co wtrącony został do więzienia. Jego żona Natalia wspierała go w decyzji i prosiła o wierność Chrystusowi, nawet jeśli miałby zginąć. Odwiedzała męża w więzieniu, była z nim w dniu jego śmierci, a gdy została wdową postanowiła do Blisko 200 lat potem Andrzej Bobola w 1853 r. został beatyfikowany, a w Święto Zmartwychwstania w 1938 r. kanonizowany. Jego święto liturgiczne wspominamy 16 maja. Święty Andrzej Bobola zginął śmiercią męczeńską. Dał nam młodym przykład bohaterstwa i ogromnego miłowania Pana Jezusa. Tradycyjnie, 12 marca, w rocznicę kanonizacji swojego patrona św. Ignacego Loyoli, społeczność Akademii Ignatianum w Krakowie, obchodziła Święto Uczelni. W tym roku przypada 399. rocznica kiedy to papież Grzegorz XV, ogłosił świętymi jezuitów Ignacego Loyolę oraz Franciszka Ksawerego. Z racji na panującą pandemię, tegoroczne uroczystości ograniczyły się do Eucharystii . Patron rzeczy zagubionychŚwięty Antoni urodził się 15 sierpnia 1195 roku w Lizbonie. Istnieje portugalska tradycja wzywania św. Antoniego, aby odnaleźć zagubioną rzecz. A wszystko zaczęło się za sprawą człowieka o głębokiej pobożności do Św. Antoniego, z Alcácer do Sal. Pracując na swojej posiadłości około południa udał się do studni, aby umyć spoconą twarz i ręce. Zdjął z palca złoty pierścień i położył go na brzegu studni, jednak przez nieuwagę pierścień wpadł do wody. Mimo wielu wysiłków nie udało mu się go znaleźć. Modlił się do św. Antoniego, aby pomógł mu odzyskać zagubioną rzecz. Po wielu miesiącach, kiedy mężczyzna modlił się w dniu wspomnienia św. Antoniego w kościele, do świątyni wszedł jego pracownik z pierścieniem w dłoni. Odnalazł go, jak wyciągał kijem wiadro wody ze studni – zguba była przyczepiona i bogaty mąż na całe życieWiele panien słysząc o św. Antonim utożsamia go z tym, który pomoże znaleźć drugą połowę na całe życie. Dlaczego? Ma to związek z wydarzeniem, które miało miejsce we Włoszech. Historia dość bajkowa, ale powtarzana jeszcze POLECATradycja ludowa przekazuje, że pewna młoda panna, z dobrej rodziny, ale bez posagu, była zachęcana przez matkę, aby poszukała kochanka mającego dobrą sytuacje ekonomiczną. Matce zależało przede wszystkim na tym, by zapłacił rachunki i polepszył sytuację rodzinę. Propozycja ta zaszokowała dziewczynę. Poszła przed figurkę św. Antoniego i modliła się, aby Pan Bóg zachował ją od tej sytuacji. Wtedy zdarzyło się coś niewytłumaczalnego: figura wyciągnęła do niej rękę i wręczyła kawałek papieru z poleceniem: idź do najbogatszego kupca w mieście i powiedz mu, aby dał ci tyle złota ile waży ten papier. Panna uczyniła tak, jak przeczytała na kartce. Poszła do kupca, a ten zapewnił, że spełni prośbę – był pewny, że skrawek papieru nie będzie dużo ważył. Położył papier na jednym ramieniu wagi i na drugim malutki ciężarek. Jednak ciągle musiał dokładać kolejne ciężarki, aż przekonał się, że skrawek papieru waży tyle ile złota obiecał dać, aby udekorować ołtarz świętego, a obietnicy tej nigdy nie spełnił. Zaskoczony, dał pannie złoto, która w ten sposób zyskała posag i mogła wyjść za mąż. Był to podobno człowiek nie tylko bogaty, ale też świętego AntoniegoŚwięty Antoni był znany, jako obrońca biednych. Dzisiaj wiele kościołów prowadzi zbiórkę na rzecz biednych nazywaną: „Chlebem św. Antoniego”. Ma ona swoje korzenia w następującym fakcie:Dwudziestomiesięczny chłopiec, bawiąc się w domu, wpadł do misy z wodą. Zrozpaczona matka zaczęła krzyczeć i wyjmować ciało nieżyjącego już chłopca z wody. Tuliła go do siebie i prosiła świętego Antoniego, by przywrócił jej syna do życia, a ona w zamian ofiaruje biednym tyle pszennej mąki ile waży chłopiec. Chłopiec ożył. Tak powstał chleb świętego Antoniego. 13 czerwca w Lizbonie, w kościele pod jego wezwaniem, rozdaje się małe chlebki. W zamian za chlebek składa się dobrowolną ofiarę, kwota w ten sposób zebrana przeznaczona jest na równieżChlebki te zawsze wyglądają tak samo, nie tracą koloru, nie psują się. Wiele osób przechowuje je w domu, w miejscu, gdzie przechowuje się żywność, wierząc, że w domu nie zabraknie DO ŚW. ANTONIEGOKłaniamy się Tobie, Święty Antoni, wielki nasz Patronie. Prosimy cię pokornie, abyś z wysokości swej chwały wejrzał na nas i przyszedł nam z pomocą. Ty pomagasz wszystkim, którzy wzywają Twego pośrednictwa i proszą o opiekę. Nie odrzucaj i naszych ufnych próśb, ale wspomagaj nas w naszych troskach i czciciele znają twe skuteczne wstawiennictwo – świętego z Padwy – w odnalezieniu rzeczy zgubionych, ochronie przed złodziejami, opiece nad podróżującymi, niesieniu ulgi w cierpieniu chorym, biednym i ufnością błagamy, spraw, abyśmy dzięki twej opiece mieli zawsze silną wiarę, pracowali nad poprawą życia i pomnożeniem łaski nas Najświętszej Maryi, Matce Bożej, której zawdzięczasz szczególną pomoc w pracy dla zbawienia ludzi. Ty wiesz, jak słabi i nędzni jesteśmy, wiesz najlepiej, jakie zło zewsząd nas otacza i jak bardzo potrzebujemy twej pomocy. Prosimy cię, święty Antoni, abyś nas wspomagał w życiu i kierował ku dobremu Bogu. Wspieraj wszystkich, którzy zwracają się do ciebie w swych potrzebach i troskach. Niech wszyscy odczuwają twoją opiekę i doznają twej pomocy, wielbiąc Boga Ojca i Syna i Ducha Świętego. ZającMiło mi, jestem AntoniHistoria Antoniego, młodego franciszkanina gotowego udać się na koniec świata, by tylko głosić Ewangelię. Koleje życia mądrego kaznodziei, który brał w obronę ubogich przed wielkimi tego świata to idealna propozycja dla dzieci. Życiowa przygoda świętego, czyniącego cuda w mieście, które przyjęło go i uznało za swego – św. Antoniego z KSIĄŻKĘ>>> Dołącz do naszych darczyńców. Wesprzyj nas!Najciekawsze artykułyco tydzień w Twojej skrzynce mailowejRaz w tygodniu otrzymasz przegląd najważniejszych artykułów ze Stacji7 Odpowiedzi blocked odpowiedział(a) o 14:46 fajne cycki, fajny tyłek, ale twarz co najwyżej 6/10 1 0 Uważasz, że znasz lepszą odpowiedź? lub Urodziła się ok. 1129 roku, niedaleko Bonn. Jako szlachetnie urodzona dwunastolatka, co nie było niczym nadzwyczajnym wówczas, została oddana przez pobożnych rodziców do benedyktynek w Schönau. Tam miała się uczyć, a jak się okazało pozostała z nimi do końca swoich dni. W 1147 roku, kiedy miała 18 lat, przywdziała habit i złożyła profesję zakonną. O tym, jak ceniona musiała być niech świadczy fakt, że po 10 latach była już mistrzynią nowicjatu i jej powierzono opiekę nad dziewczętami, które miały rozpoznać swoje powołanie. Kolejnym etapem zakonnego życia Elżbiety było sprawowanie funkcji przełożonej żeńskiej części opactwa. Ale nie przechodzenie przez kolejne szczeble „kariery" zakonnej jest tym, na czym należałoby się skupić, choć z pewnością pełnienie różnorodnych obowiązków przez bardzo młodą osobę, świadczy o jej głębokim zaangażowaniu w życie zgromadzenia, natomiast to, co było tym szczególnym doświadczeniem, czy raczej prowadzeniem ku świętości, to doznane cierpienie – ciężka choroba i zarazem głębokie, mistyczne przeżywanie wiary. Choroba pojawiła się po pięciu latach od wstąpienia do klasztoru. Trwała kilkanaście lat – i tu jeszcze trzeba zauważyć, że Elżbieta znosząc cierpienie fizyczne jak i psychiczne – poddawała się praktykom ascetycznym. A te musiały być wyjątkowo wyczerpujące, skoro nawet Hildegarda z Bingen, z którą Elżbieta korespondowała, napominała ją by zachowała odpowiednią miarę. Kiedy dolegliwości nasilały się i zabierały możliwość poruszania – działania, dla Elżbiety modlitwa stawała się „pracą – życiem”. Od uroczystości Zesłania Ducha Świętego w 1152, po dziesięciodniowych cierpieniach, przeżywająca zwątpienia zakonnica doświadczyła wizji Dziewicy Maryi. Owe niezwykle doznania – ekstazy czy też objawienia przychodziły w czasie Mszy Świętej czy też modlitwy brewiarzowej. Wówczas dane było Elżbiecie nie tylko rozmawiać z Bogiem, ale widzieć wydarzenia - miejsca biblijne zwłaszcza te związane z męką Pańską. Pojawiali się też święci, którzy w danym dniu byli wspominani w kalendarzu liturgicznym i to do nich zwracała się Elżbieta o wstawiennictwo. A skąd tyle wiemy, o życiu duchowym naszej dzisiejszej patronki? Otóż za sprawą jednego z jej braci. Wiemy, że dwóch wybrało życie zakonne. I właśnie – jeden z nich - Ekbert został przeorem jej zgromadzenia. To on spisał przeżycia mistyczne Elżbiety. Ich popularność – oddziaływanie przyczyniło się do pogłębienia kultu maryjnego i m. in. nabożeństwa do św. Urszuli. 35 letnia przełożona benedyktynek zmarła 18 czerwca 1164 roku. Została pochowana w Schönau. Do Martyrologium Rzymskiego została wpisana przez papieża Grzegorza XIII w 1584 roku. A jej relikwie – to do dziś zachowana tylko głowa. Tyle ocalało po tym jak w czasie wojny trzydziestoletniej jej szczątki zostały zbezczeszczone. Św. Elżbieta z Hesji, bo tak również jest nazywana, jest patronką cierpiących na depresję, a ponadto odwołują się do niej doświadczający pokus. W ikonografii święta jest przedstawiana w habicie benedyktyńskim jako zakonnica, która doświadcza wizji. Jej atrybutami są; księga, pastorał i krzyż. Dominik Savio (1842-1857) jest najmłodszym świętym kanonizowanym przez Kościół katolicki. Jego duchowym ojcem był św. Jan Bosko. Krótki życiorys św. Dominika SavioBiografia rozszerzona św. Dominika SavioPatronat i ciekawostkiCytatyŹródła Krótki życiorys św. Dominika Savio Św. Dominik Savio urodził się w 1842 roku we Włoszech. Żył zaledwie 15 lat, ale zdążył osiągnąć wysoki stopień świętości. Był uczniem św. Jana Bosko, który kochał go jak syna. Dominik zorganizował towarzystwo pod wezwaniem Niepokalanego Poczęcia, które pomagało św. Janowi Bosko w pracy misyjnej. Chociaż życie Dominika płynęło w ubóstwie, pracy i cierpieniach, przepełniała go radość i pogodna świętość. Jest prawdziwym wzorem dla młodzieży. Pewnego razu napisał do swojego przyjaciela: „Tu na ziemi świętość polega na tym, aby być stale radosnym i wiernie spełniać nasze obowiązki”. Życie Dominika Savio dopełniło się w 1857 roku. Zmarł z powodu choroby płuc. W 1950 roku został błogosławionym, a w 1954 roku zaliczono go w poczet świętych. Biografia rozszerzona św. Dominika Savio Dominik Savio urodził się w pobliżu Turynu w wiosce Riva Di Chieri 2 kwietnia 1842 roku. W dniu narodzin Dominik przyjął chrzest. Jego ojciec Karol Savio był rzemieślnikiem, a mama Brygida Gajato wiejską krawcową. Niebawem po narodzeniu Dominika, ojciec z rodziną przeniósł się do wioski Murialdo w pobliżu Castelnuovo d’Asti. Dominik uczęszczał do szkółki prowadzonej przez miejscowego proboszcza, a następnie do szkoły w Castelnuovo d’Asti. Dominik przyjął pierwsza Komunię dnia 8 kwietnia 1849 roku w samą Wielkanoc. Był to akt odwagi ze strony księdza, gdyż w tamtych czasach dopuszczano do tego sakramentu w wieku znacznie późniejszym. O jego dojrzałości świadczą postanowienia jakie Dominik podjął z okazji tej uroczystości: 1). Będę często spowiadał się i komunikował, ilekroć zezwoli mi na to mój Będę święcił dzień Moimi przyjaciółmi będą Jezus i Raczej umrę, aniżeli zgrzeszę. Dominik usługiwał do Mszy świętej już w wieku 5 lat. Nie miał zegara, więc nieraz przychodził wcześnie do kościoła. Klęczał wtedy przed drzwiami, pomimo deszczu czy śnieżyc, i modlił się. Do szkoły miał 8 km, które codziennie musiał przemierzać tam i z powrotem. Pomimo tej odległości, zawsze był punktualny. Pewnego dnia został zapytany, czy nie boi się tak daleko chodzić sam, odpowiedział: „Nie jestem sam. jest ze mną Najświętsza Maryja Panna i mój Anioł Stróż”. Pewnego dnia jakiś chłopiec w klasie nasypał śniegu do pieca, co spowodowało pełno dymu. Bezczelny kolega obwinił przed nauczycielem właśnie Dominika, który przyjął na siebie karę i naganę od nauczyciela, pomimo swojej niewinności. Kiedy nauczyciel dowiedział się, jaka była prawda i zaczął czynić z tego powodu Dominikowi wymówki, on odrzekł: „Przecież Pan Jezus był również niesprawiedliwie oskarżany”. Dnia 2 października 1854 roku św. Jan Bosko udał się ze swoimi chłopcami na wycieczkę do Murialdo. Dominik został przyprowadzony przez swojego ojca z zapytanie, czy aby św. Jan Bosko nie zechciał przyjąć go do swojego „oratorium”, czyli szkoły i internatu. Jan Bosko dał Dominikowi do przeczytania urywek z jego broszurki: Czytanki Katolickie, aby potem mu opowiedział o tym, co przeczytał. Wielkie było jego zdumienie, gdy Dominik wyrecytował mu na pamieć zadany fragment. Dominik wchodząc do pokoju św. Jana Bosko, zobaczył nad drzwiami napis: „Daj mi duszę, o resztę nie dbam”. Gdy święty wytłumaczył Dominikowi treść hasła, chłopiec prosił, aby ksiądz Bosko wziął także jego duszę i zajął się nią. Papież Pius IX ogłosił dnia 8 grudnia 1854 roku dogmat o Niepokalanym Poczęciu Najświętszej Maryi Panny. Jan Bosko przygotowywał swoich chłopców do tej uroczystości. Dominik w tym dniu po generalnej Spowiedzi i przyjęciu Komunii świętej napisał akt ofiarowania się Matce Bożej Niepokalanej i złożył go na Jej ołtarzu. „Maryjo, ofiarowuję Ci swoje serce. Spraw, aby zawsze było Twoim. Jezu i Maryjo, bądźcie zawsze moimi przyjaciółmi. Błagam Was, abym raczej umarł, niż bym miał przez nieszczęście popełnić choć jeden grzech”. W tym samym roku Dominik Savio w prezencie dla Matki Boskiej założył za zezwoleniem Jana Bosko w „oratorium” Towarzystwo Niepokalanej. Celem towarzystwa było skupienie najlepszych wychowanków. Każdemu z nich przydzielono kolegów słabszych pod względem umysłowym i moralnym, aby pomagali im w nauce i w postępie w chrześcijańskiej doskonałości. Ta działalność ogromnie ułatwiała pracę wychowawczą św. Janowi Bosko nad trudnymi chłopcami. Pewnego dnia św. Jan Bosko miał do chłopców kazanie, w którym rozwinął trzy myśli: 1) Wolą Bożą jest, abyśmy stali się Łatwo to można W niebie czeka wielka nagroda dla tego, kto zostanie świętym. Dominik zwrócił się wtedy do Jana Bosko: „Czuję potrzebę i pragnienie, aby zostać świętym. Nie myślałem nigdy, że jest to takie łatwe. Muszę zostać świętym. Niech mi ksiądz w tym dopomoże”. Jan Bosko dał chłopcu odpowiedź: „Bądź zawsze wesoły, spełniaj dobrze swoje obowiązki i pomagaj kolegom”. Dominik był w „oratorium” prawdziwym, opiekuńczym aniołem. W czasie przerwy bawił się z kolegami, a w pewnym momencie przerywał na chwilę grę i prowadził chłopców do kościoła, który znajdował się koło internatu. Często przyjmował Pana Jezusa w Przenajświętszym Sakramenie, a kolegów tak zorganizował, aby nie było ani jednego dnia, w którym jakaś grupa nie przyjęłaby Komunii świętej. Pewnego dnia, gdy zobaczył kapłana idącego z wiatykiem do umierającego, natychmiast uklęknął i podsunął swoją chusteczkę pod kolana pewnemu oficerowi, który bał się ubrudzić spodnie, podczas klękania. Gdy nadchodził maj, stroił ołtarzyki po salkach, zachęcając kolegów do świętej rywalizacji o najpiękniejszy wystrój. Gromadzili się wspólnie przed spaniem, modlili się i śpiewali pieśni. Niemal zawsze miał spuszczone oczy. Zapytany: dlaczego? – odparł: „Chcę je zachować na oglądanie w niebie Matki Bożej”. W młodym wieku Dominik Savio otrzymał dary kontemplacji, ekstazy i inne nadprzyrodzone dary. Było to z pewnością nagroda za jego wielkie zaangażowanie i poświęcenie. Pewnego dnia zapukał do pokoju św. Jana Bosko i błagał go, aby natychmiast poszedł za nim. Zaprowadził go do mieszkania umierającego protestanta, pragnącego pojednać się z Bogiem. W związku z tym, że odległość od „oratorium” była znaczna, dla św. Jana Bosko na zawsze pozostało zagadką skąd Dominik o nim wiedział, skoro nigdy tam nie bywał. Innego razu Dominik stanął przed bramą jednego domu i zadzwonił. Po otwarciu, zapytał, kto tu umiera. Początkowo zaprzeczono, lecz na jego naleganie zaczęto wypytywać po mieszkaniach i znaleziono samotną, umierającą staruszkę. Pewnego dnia jakiś obcy człowiek wszedł na podwórze „oratorium” i pokazywał chłopcom gazetę z bezwstydnymi obrazkami. Dominik z ciekawością i niepokojem podszedł do nich i natychmiast wyrwał gorszycielowi gazetę z ręki i podarł ją na strzępy. Innego razu dowiedział się, że jego dwaj koledzy postanowili wydać sobie pojedynek na kamieni, co oznaczałoby dla jednego z nich śmierć. Gdy Dominik się o tym dowiedział, udał się na miejsce pojedynku, wyciągnął krzyż i zawołał: „Patrzcie na Chrystusa ukrzyżowanego! On umarł niewinny, przebaczając katom, a wy chcecie wywierać na sobie krwawą zemstę?”. Pewnego dnia Dominik usłyszał woźnicę, który bluźnił i klął. Przybliżył się do niego i grzecznie zapytał: „Czy nie mógłby Pan wskazać mi drogi do oratorium księdza Bosko?” Kiedy ten uprzejmie to uczynił, wówczas Dominik prosił: „Zrobi mi Pan wielką przyjemność, gdy nie będzie przeklinał, bo to bardzo obraża Pana Boga”. Zaskoczony woźnica przyrzekł chłopcu, że odtąd będzie na swoje słowa bardziej uważał. W 1856 roku, późną jesienią, Dominik zaczął odczuwać wysoką gorączkę, gnębił go silny, uporczywy kaszel. Św. Jan Bosko wezwał lekarza, który stwierdził zaawansowaną chorobę płuc i polecił odesłać chłopca w rodzinne strony, gdyż może tamto powietrze go uratuje. Gdy Dominik żegnał św. Jana Bosko i kolegów, ze łzami w oczach powiedział: „Ja już tu nie wrócę”. Stało się tak, jak powiedział. Męczył się przez kilka miesięcy, a 9 marca 1857 roku zmarł. Został zaopatrzony przed śmiercią Sakramentami świętymi, a w czasie gdy jego ojciec czytał mu modlitwy o dobrą śmierć z książki do nabożeństwa, którą dla swojej młodzieży ułożył św. Jan Bosko, chłopiec nagle zawołał: „Do widzenia, ojcze! Do widzenia! O, jakie piękne rzeczy widzę!”. W 1933 roku papież Pius XI wydał dekret o heroiczności cnót Dominika Savio i nazwał go „małym świętym” i „gigantem ducha”. W 1950 roku papież Pius XII ogłosił Dominika błogosławionym, a w 100-lecie ogłoszenia dogmatu o Niepokalanym Poczęciu Maryi, w 1954 roku ten sam papież zaliczył Dominika Savio w poczet świętych. jego relikwie znajdują się w Turynie, w bazylice Maryi Wspomożenia Wiernych, w pobliżu relikwii św. Jana Bosko. Śmierć ich nie rozłączyła. Patronat i ciekawostki Św. Dominik Savio jest patronem dzieci i młodzieży, ministrantów i małżeństw starających się o potomstwo. Jest również patronem matek w stanie błogosławionym, a szczególnie tych matek, które są w zagrożonej ciąży. Jego imię nosi wiele szkół w Polsce. Na przykład Collegium Gostynianum w Lublinie czy Publcizne Liceum Ogólnokształcące Sióstr Salezjanek im. Św. Dominika Savio w Krakowie. Jest ona również patronem Międzynarodowej Federacji Pueri Cantores. Wspomnienie liturgiczne św. Dominika Savio jest w Kościele katolickim obchodzone w dies natalis (9 marca) oraz 5 maja (wśród Rodziny Salezjańskiej). Cytaty „Nie jestem sam. Jest ze mną Najświętsza Maryja Panna i mój Anioł Stróż.” „Maryjo, ofiarowuję Ci swoje serce. Spraw, aby zawsze było Twoim. Jezu i Maryjo, bądźcie zawsze moimi przyjaciółmi. Błagam Was, abym raczej umarł, niż bym miał przez nieszczęście popełnić choć jeden grzech.” „Jeśli uda mi się uratować tylko jedną duszę, to jestem pewien, że również moja będzie zbawiona.” „Poproś Jezusa, aby uczynił cię świętym. W końcu tylko On może to zrobić.” „Nie jestem w stanie zrobić czegoś wielkiego, ale chcę robić wszystko – nawet te najmniejsze rzeczy – na większą chwałę Boga.” Źródła Żywoty Świętych Pańskich, WWD, 1993 Święci na każdy dzień, ks. W. Zaleski SDB, 1982 artykuły: Niezwykły życiorys: Polub nas: Tagi: Brat Mniejszy Kapucyn, św. Anioł z Acri kapłan zmagający się z własnym powołaniem PRZED BITWĄ Na przestrzeni pięciu wieków wspaniała reforma kapucyńska, niczym płodna matka, mając udział w macierzyństwie całej wspólnoty Kościoła, rodziła i wciąż rodzi nowe zastępy świętych braci. Choć większość z nich nie doczeka się wyniesienia na ołtarze, ani nawet rzetelnie spisanego życiorysu, to jednak raz po raz habit kapucyński pojawia się na obrazkach beatyfikacyjnych, świadcząc o wciąż życiodajnym charyzmacie. Gdy w ostatnich latach liczba czczonych kapucyńskich braci przekroczyła setkę, a drugie tyle wciąż czeka na zakończenie procesu beatyfikacyjnego, warto zauważyć jak różnymi osobami byli. Ślubując życie tą samą Regułą, nosząc ten sam habit, każdy z nich inaczej wzrastał i rozwijał się pod wpływem Ducha Świętego. Również każdy z nich pozostawił we wspólnocie swój ślad i wzór do naśladowania w osobistej drodze do świętości. Jednym z tych, którzy pozostawili po sobie trwały, głęboki ślad na kapucyńskiej ścieżce był żyjący na przełomie XVII i XVIII w. św. Anioł z Acri – kapłan, kaznodzieja ludowy, spowiednik – człowiek, którego początki życia zakonnego nie wskazywały późniejszej drogi na ołtarze. Jednak jego upór w walce o swoje powołanie i otwartość na działanie Ducha Świętego sprawiły, że jest dziś wzorem dla kolejnych pokoleń Braci Mniejszych Kapucynów zmagających się z trudami życia zakonnego. W tym krótkim artykule chcielibyśmy bliżej przyjrzeć się jak łaska Boża przemieniała jego osobę. Na początku pokrótce spojrzymy na jego życiorys, następnie spróbujemy uchwycić konkretne momenty kryzysów powołania, które go dotykały, aby ostatecznie zaprezentować broń jaką św. Anioł wykuł przeciw pokusom. Udajmy się zatem do XVII-wiecznych południowych Włoch. OGÓLNE SPOJRZENIE NA CAŁOKSZTAŁT POWOŁANIOWEJ WOJNY Lucantonio Falcone urodził się 19 października 1669 r. w Acri. Tam też otrzymał sakramenty wtajemniczenia chrześcijańskiego. Rodzina Falcone choć uboga materialnie (ojciec rolnik, matka piekarka) bogata była w cnoty chrześcijańskie. Niewiele wiemy o jego dzieciństwie, oprócz tego, że dość wcześnie pozostał bez ojca. Matka zadbała o jego dobre wychowanie wprowadzając go w życie wspólnoty Kościoła, jak również wysyłając go do szkoły, a następnie oddając pod opiekę wujowi – ks. Domenice Enrice. Dojrzewając, młody Lucantonio zaczął odczuwać w swym sercu głos powołania do życia zakonnego. Długo odsuwał tę myśl od siebie. Momentem przełomowym było usłyszane kazanie kapucyna Antoniego z Olivadi oraz rozmowa z samym kaznodzieją. Po nim postanowił wstąpić do nowicjatu Kapucynów w Dipignano, co też uczynił. Po kilku dniach jednak porzuca obraną drogę i wraca do rodzinnego domu. Po kilku tygodniach ponownie wstępuje do klasztoru w Belvedere, gdzie cała historia kończy się jak poprzednio. Po roku wahań pokornie prosi generała o ostatnią szansę i powraca do klasztoru w Belvedere, gdzie odbywa nowicjat i składa śluby wieczyste. Następnie wolą przełożonych zostaje przeznaczony do kapłaństwa. Formacja zajęła mu dziesięć lat, a uwieńczyły ją święcenia prezbiteratu w 1700 r. Dwa lata później otrzymuje misję kaznodziei ludowego, którą pełni nieprzerwanie przez 38 lat, przemierzając całą Kalabrię i południowe Włochy, głosząc cykle kazań, rekolekcji i misji oraz celebrując z pasją sakramenty. Jak na kapucyna przystało okazuje się być twardym i nieustępliwym na ambonie, a zarazem łagodnym i miłosiernym w konfesjonale. W 1724 rozpoczyna także budowę klasztoru dla sióstr kapucynek w Acri. Doceniany przez braci za świętość życia otrzymuje również wiele innych poważnych zadań takich jak: prowadzenie nowicjatu, funkcję przełożonego domu a następnie całej prowincji oraz wizytatora generalnego. Spędzając większość życia na pieszych wędrówkach, w trosce o pogłębienie duchowości powierzonego mu ludu, zasłużył sobie na miano „kalabryjskiego kaznodziei” i „apostoła Kalabrii”. Zmarł 30 października 1739 r. Pozostawił po sobie na piśmie kilka modlitw, pieśni i ćwiczeń duchowych oraz około trzydziestu listów. Znamienne są dwa dzieła ukazujące jego pasyjną religijność: „Najmiłosierniejszy Jezus, czyli prawdziwy zegar Męki Jezusa Chrystusa” oraz „Pobożne medytacje na temat każdej godziny Męki naszego Pana Jezusa Chrystusa”. Tak pokrótce jawi się życie i działalność naszego świętego. Należałoby teraz zgłębić je bardziej, aby wydobyć te momenty, w których uwidacznia się jego walka o powołanie. POSZCZEGÓLNE BITWY O POWOŁANIE Pierwszym etapem duchowej drogi Anioła, na który warto by zwrócić uwagę, był czas rozeznawania powołania. Lucantonio, urodzony w prostej chrześcijańskiej rodzinie, wzrastał w lokalnej społeczności wiernych. Często zatem bywał w okolicznych kościołach, również w małym kościółku kapucynów w Acri. Choć rozrabiał jako dziecko w kościele, to jednak wiele modlił się w rodzinnym domu. Świadczy o tym hagiograficzny opis cudu z jego dzieciństwa, którego świadkiem była matka. Opowiedziała ona jak widziała syna modlącego się na klęczkach przed jaśniejącą figurą Matki Bożej. Na dobrego chrześcijanina chciał go zapewne wychować również stryj ks. Domenice, który ufundował mu naukę w szkole. Wydaje się, że Lucantonio był dobrze znany kapucynom, o czym świadczy ich pomoc przy wielokrotnym wstępowaniu do Zakonu. Spotykani bracia, swoim przykładem życia i głoszonym słowem, zaszczepili w młodym Włochu kapucyńskie ideały. I tu pojawiają się pierwsze problemy. Lucantonio był jedynakiem i półsierotą. Pójście do Zakonu wiązało się z opuszczeniem matki. Tymczasem zarówno ona jak i wuj pokładali w nim nadzieję, że po zakończeniu szkoły zaopiekuje się matką i że ta dokończy swych dni piastując wnuki. Ciekawym faktem jest, że wuj – sam będąc kapłanem – nie promował bynajmniej powołania siostrzeńca, lecz namawiał go do ożenku. Możemy tylko domyślać się walk jakie toczyły się w sercu młodzieńca. Ogień tych zmagań palił jego wnętrzności podobnie jak proroka Jeremiasza, który chciał odrzucić Boże wezwanie lecz nie mógł. Pierwsza bitwa tej duchowej wojny trwała, aż do momentu przyjazdu do Acri słynnego kaznodziei br. Antoniego z Olivadi. Głoszone przez niego kazania skłoniły Lucantonio do otwarcia przed nim swego serca. W rozmowie wyjawia on swoje problemy i pokusy, a doświadczony kaznodzieja nakłania go do pójścia za głosem powołania. Umocniony jego zachętami Lucantonio wstępuje do nowicjatu. Pierwsza próba życia zakonnego kończy się kompletnym fiaskiem już po kilku dniach. Falcone przychodzi do wspólnoty z własną wizją życia zakonnego pełną wybujałych ideałów, które zderzone z szarą rzeczywistością klasztoru rozsypują się w proch. Występuje z nowicjatu nie spotkawszy w klasztornych murach swoich wymyślonych mniszych postaw. Wraca do matki, jednak po powrocie do domu przychodzą na niego dni duchowej pustyni. Emocje opadają, przychodzi refleksja, modlitwa. Odczuwa, że odszedł od źródła życia. Włóczy się po okolicy, ze wstydem zagląda do kościółka braci. O swoich przeżyciach rozmawia z gwardianem. Ten, niczym troskliwy ojciec z opowieści o synu marnotrawnym, obiecuje mu pomóc w ponownym podjęciu drogi zakonnego życia. W ten sposób po kilku tygodniach Lucantonio znów przekracza próg nowicjackiej klauzury, tym razem jednak nie w Dipignano, a w pobliskim Belvedere. Jednak i tu, miotany wątpliwościami i pokusami, opuszcza ścieżki zakonnego powołania. Co czuje człowiek, który w ciągu miesiąca dwukrotnie podejmuje decyzję oddania się na służbę Bogu i dwukrotnie z niej rezygnuje? Nie wiemy. Wiemy tylko, że rozerwany między Bogiem a światem bardzo cierpi. Dochodzi do siebie przez rok. Jak wielki ból duchowy musiał temu towarzyszyć? Co właściwie było powodem obu odejść? Matka? Niezgodność ideałów? Słaby charakter? Pokusy? Jakiej treści? To wszystko pozostaje dla nas tajemnicą powołania. W czasie tych duchowych zmagań Lucantonio bracia nadal mu towarzyszyli poprzez Sakrament Pokuty, rozmowy duchowe i modlitwę. Mija rok, gdy Lucantonio ponownie przyjęcie do wspólnoty. Tym razem nie jest już tak łatwo. Potrzeba odnieść się do Rzymu – do Ministra Generalnego. Jego odważną decyzją oraz ogromnym kredytem zaufania do Lucantoniego i polecających braci, było dopuszczenie młodzieńca do rozpoczęcia trzeciej próby nowicjackiej. Kolejnym etapem, któremu musimy się dokładniej przyjrzeć jest nowicjat. W 1690 Lucantonio ponownie udaje się do klasztoru w Belvedere, gdzie podczas obłóczyn otrzymuje imię Angelo. Fascynujące jest to, że w tym okresie widzimy Anioła, który wraz z porzuceniem imienia porzuca swoją dawną tożsamość, swoje idee i plany. Przestaje budować swoje powołanie na sobie i na swoim „ja dam sobie radę, ja sam się zbawię w Zakonie”. W zamian tego całkowicie zawierza siebie Bogu. Bracia szybko dostrzegają jego rozmiłowanie w modlitwie. W każdej wolnej chwili klęczy przed tabernakulum, lub rozważa mękę Pańską. Z czasem daje się prowadzić Ojcu nawet w ciemności i niepewności, będąc przekonanym, że Jego wola jest bardziej życiodajna niż własna. Jednak nawet w tak dobrze rozpoczętej formacji nie mogło obejść się bez kryzysów. Znów powróciły zwątpienia i pokusy, by porzucić życie zakonne. Wycieńczony długimi walkami o swoje powołanie Angelo klęczał nocą płacząc w swojej celi i krzycząc do Boga: „Ratuj mnie, Panie, bo już dłużej nie wytrzymam!”. Krzyk nowicjusza, który uznał siebie za nicość, nie pozostał obojętny uszom Boga. Znalazł swoją odpowiedź w słowach: „postępuj tak jak brat Bernard z Corleone”. Ta chwila stała się przełomem na drodze powołania zakonnego, a kryzys ostatecznym. Bernard z Corleone umarł raptem dwadzieścia cztery lata wcześniej w opinii świętości. Był człowiekiem krewkim i emocjonalnym, który po tym jak zranił w pojedynku swojego przeciwnika, oddał się życiu pokutnemu w kapucyńskiej wspólnocie, gdzie pełnił posługę kucharza. Szczególnymi cechami jego duchowości była miłość do Jezusa Ukrzyżowanego i Eucharystii. W czasach Anioła toczył się proces beatyfikacyjny Bernarda, stąd bracia często czytywali jego życiorys, choćby podczas posiłków w refektarzu. Angelo przejęty słowami, które usłyszał owej nocy zaraz wziął do ręki życiorys brata Bernarda i z niego czerpał inspirację do działania. Jego życiorys stał się dla niego – obok Ewangelii oraz Reguły i Testamentu Franciszka – podstawową normą zakonnej egzystencji. Od Bernarda nauczył się gorliwości w ćwiczeniach pokutnych, medytacji Męki Pana oraz częstego nawiedzania tabernakulum. W swych trudach nie chciał pozostawać sam, dlatego powierzył się pieczy duchowej jednego ze starszych braci w powołaniu. Tym razem był to o. Jan z Orsomarso, jego magister nowicjatu. W ten sposób w towarzystwie dwóch braci – świadka i przewodnika – Bernarda i Jana doszedł do końca nowicjatu i złożył wieczystą profesję zakonną. Angelo przejawiał w nowicjacie chęć bycia zwykłym, prostym bratem, jednak Bóg objawił przez przełożonych inną wolę. Młody kapucyn rozpoczął studia, by w przyszłości zostać wyświęcony na kapłana. Nauka trwała dziesięć lat. W tym czasie powierzył się o. Bonawenturze z Rotonda. Również on pogłębiał jego kult do Jezusa Ukrzyżowanego, który w tym czasie staje się dominującym w modlitwie brata Anioła i będzie uobecniać się w przyszłym duszpasterstwie. Krzyż będzie nazywał swoją ulubioną książką, źródłem życiodajnej siły. W postawie brata Anioła możemy dostrzec wyraźnie, że porzucił swoją wizję powołania, a poprzez pokorne poddanie się woli przełożonych, podporządkował się woli Boga. Długi etap formacji, podczas której nawet na chwilę nie zaprzestał służby najuboższym, został zwięczony święceniami kapłańskimi 1700 roku. Myli się ten, kto uważa, że walka o własne powołanie kończy się momentem profesji zakonnej lub przyjęciem Święceń. Kolejnym ważnym wydarzeniem w życiu brata Anioła było zmierzenie się z pytaniem co czynić dalej w życiu? Z pomocą przyszli przełożeni zakonni, którzy dostrzegając rozmodlenie młodego kapłana, oraz inne jego talenty, ustanawiają go kaznodzieją wędrownym. Imię Anioł, które otrzymał w nowicjacie, oznacza głosiciela Bożych słów, którym teraz stał się z mandatu Kościoła. Zauważywszy nieskuteczność wyuczonych na studiach barokowych form przepowiadania postanowił zmienić styl. Przede wszystkim zaczął mówić na ambonie spontanicznie posługując się prostym językiem ludu. Szybko przekonał się Angelo o wadze IX rozdziału Reguły, w którym Franciszek prosi braci kaznodziejów, aby ich słowa były proste. Kazania głosił zawsze w dialekcie jakim posługiwali się jego słuchacze na co dzień. W ten sposób, w bardziej przystępnej formie językowej, nadal przekazywał wiernym głębokie prawdy życia duchowego, chcąc podobnie jak św. Paweł przepowiadać głupstwo krzyża, przez które spodobało się Bogu zbawić wierzących (1 Kor 1,18). Właśnie duchowość krzyża była ulubionym tematem jego kazań. W miejscowościach, gdzie przepowiadał naukę Chrystusową wznosił kalwarie i uczył nabożeństw pasyjnych. Głoszone słowo chciał również sam przeżywać, przez co stało się ono szkołą życia i formatorem jego powołania. W posłudze przepowiadania nie zapomniał również o drugim skrzydle swojej duchowości jakim była miłość do sakramentów a szczególnie do Eucharystii. Podczas misji chętnie celebrował Liturgię, zanosił Komunię chorym i długie godziny spędzał w konfesjonale. Prowadził listowne kierownictwa duchowe. W ten sposób służył Ludowi Bożemu niestrudzenie przez trzydzieści osiem lat, wędrując zawsze pieszo, jednając ludzi z Bogiem i między sobą, wytykając błędy, skłaniając do pokuty oraz walcząc z niesprawiedliwością społeczną. Pośród wielu cudów i znaków oraz owoców swego kaznodziejstwa Angelo zawsze pozostawał świadomy swojej nicości i niezasłużoności wobec tak wielkich darów jakimi obdarzał go Bóg. A Bóg nagradzał jego pokorę darem ekstaz, bilokacji, czytania sumień i przewidywania przyszłości. Socjuszom swoich podróży misyjnych mawiał: „nie dziw się synu, ponieważ jestem tylko osłem, a te rzeczy o Piśmie Świętym objawia mi Bóg”. To Bóg objawił mu podczas modlitwy: „obiecuję ci, że będę ci asystował podczas głoszenia i powiem ci to, co potrzeba i sposób w jaki iść i głosić” . To właśnie ze źródła modlitwy i zawierzenia Bogu wypływała siła jego głoszenia. Nie odniósł sukcesu dzięki sztuce oratorskiej, ale otwartości na Bożę natchnienia. Swoją ziemską pielgrzymkę zakończył 30 października 1739 roku, opłakiwany przez lud jako „Apostoł Kalabrii” i „Kalabryjski Kaznodzieja”. Wspólnota Kościoła chcąc uwieńczyć lata walk o wierność kapucyńskiemu powołaniu natychmiast rozpoczęła proces beatyfikacyjny. Zakończył go papież Leon XII w 1825 roku ogłaszając Anioła błogosławionym. BROŃ I CHWAŁA ZWYCIĘSTWA „Bycie kapucynami i prawdziwymi synami św. Franciszka jest wielką łaską i wielką chwałą. Ale trzeba mieć zawsze ze sobą pięć drogocennych pereł: surowość, prostotę, prawdziwą wierność Konstytucji i Serafickiej Reguły, niewinność życia oraz niewyczerpane miłosierdzie”. W tym zdaniu św. Anioła widzimy, że podobnie jak Dawid do walki z Goliatem, tak i on do walki o swoje powołanie był zawsze uzbrojony w pięć kamieni, których używał w zależności od przychodzącej pokusy. Wnioskując z listu, w którym dawał rady swojemu duchowemu synowi, możemy stwierdzić, że oprócz broni miał również pancerz jakim była pokora i otwartość na wolę Bożą. Angelo mocno poturbowany w pierwszych bitwach o wierność swojemu powołaniu poznał własną kruchość i marność, dlatego postanowił oddać dowodzenie swoim życiem w ręce silniejszego Stratega. Dzięki tej taktyce po siedemdziesięciu latach zmagań uzyskał laur zwycięzcy dany mu przez Chrystusa. W postaci św. Anioła widzimy jak ciekawa jest przygoda życia z Bogiem oraz jak wspaniale owocuje otwartość na Jego działanie. Papież Franciszek kanonizował Anioła z Acri w Watykanie w dniu 15 października 2017 roku. br. Daniel Kowalewski OFMCap BIBLIOGRAFIA D’Altri M., Il Beato Angelo d’Acri un predicatore popolare del Settecento, [w:] „L’Italia Francescana” nr 3-4 (1990). Criscuolo V., Acri: il beato Angelo e il monastero delle cappuccino, [w:] „Collectanea Franciscana” (1992). Criscuolo V., Cinque lettere autografe del beato Angelo d’Acri ancora inedite, [w:] „Collectanea Franciscana”, 1-2 (1993). Criscuolo V., „Eadem scripts Ac si umquam ex arata fuissent” il procce so di beatificazione di Angelo d’Acri e il problema dell’esame dei suoi scritti, [w:] „Collectanea Franciscana” (2001). Fiamma G., Angelo d’Acri [w:] „Sulle orme dei Santi”, Pietrelcina 2012. Gambini M., Vita del gran servo di Dio Angelo d’Acri, missionario, Exprovinciale cappuccino, della provincia di Cosenza, Venezia 1754. List bł. Anioła do współbrata, o. Józefa-Antoniego z Genui, w ramach kierownictwa duchowego, z 12 października 1734 roku; „Analecta Cap”, 1904. Lorenzo da S. Giovanni in fiore, Il Beato Angelo d’Acri, Cosenza 1969. Pisma św. Franciszka i św. Klary, Warszawa 1992. [Bez autora], Vita del beato Angelo di Acri missionario cappuccino della provincial di Calabria nel regno di Napoli, Rzym 1825. Zębik A., Anioł z Acri [w:] „Głos ojca Pio” (nr 12/2001). Biuro Prasowe Kapucynów - Prowincja Krakowska

napisz co w życiu swojego patrona świadczy o jego świętości